Morsowanie nie tylko dla „zimnolubnych” ????
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak ważne w naszym życiu jest zdrowie. Dbamy o nie poprzez dietę, sport i życie w pokoju ze sobą i ludźmi. Dziś chciałabym Was zachęcić do wzmocnienia swojego organizmu poprzez praktykowanie morsowania w sezonie zimowym. Wielu z Was ten pomysł wyda się zbyt radykalny, aby go wprowadzić w życie, ale być może ta krótka lektura Was zainteresuje i zachęci.
Po co morsować? Większość osób, które znam, morsuje po to, aby nie chorować. Jak wszyscy wiemy, prócz złego samopoczucia, chorowanie oznacza też dość spory wydatek finansowy. Pracodawcy w dobie pandemii ograniczają swoją działalność, a do dalszej współpracy wybierają pracowników sumiennych, a przede wszystkim niezawodnych i nie korzystających nagminnie ze zwolnień lekarskich. Bardzo często te dwa czynniki decydują o tym, że morsowanie zdobywa sobie coraz to więcej pasjonatów. Oczywiście samo morsowanie to jedynie jeden ze sposobów, który może przyczynić się do wzmocnienia naszego zdrowia, ale z moich obserwacji wynika, że jest to dość istotny czynnik.
Kto może morsować? Wśród zwolenników morsowania zwykle spotykam osoby dorosłe, w różnym wieku, często wśród nich są takie, które uwielbiają gorące kąpiele (to się nie wyklucza ????).
Lodowate kąpiele mogą być praktykowane od dziecka po późny wiek senioralny, jednak istnieją pewne przeciwwskazania, które przed rozpoczęciem należy rozważyć. Do przeciwwskazań zalicza się: miażdżycę, niedoczynność tarczycy, alkoholizm, ostre dolegliwości dróg oddechowych czy też nadciśnienie tętnicze, zakrzepy żylne i choroby serca.
Zawsze przed rozpoczęciem tego typu aktywności najlepiej zapytać lekarza rodzinnego, czy nie występują przeciwwskazania do morsowania. Lekarz po przeprowadzeniu wywiadu i badań będzie w stanie stwierdzić, jak morsowanie wpłynie na zdrowie i czy jest ono dla nas bezpieczne.
Zanurzanie w lodowatej wodzie można porównać do sytuacji, w której nasze ciało wytrącamy z pewnej równowagi i wyprowadzamy je ze strefy komfortu. Zwykle nie jest to uczucie przyjemne i trzeba się do tego jakoś zmotywować. W takiej zachęcie zazwyczaj niezbędni są nasi znajomi i towarzysze tej „niedoli”. Czasami takiej motywacji poddają się również dzieci i próbują morsować, aby przypodobać się dorosłym, ale niewiele z nich pozostaje przy takiej formie spędzania wolnego zimowego czasu ????.
Jeśli chodzi o morsowanie dzieci, to postarajmy się, aby to doświadczenie było dla nich przyjemne, niezbyt długie (max. 3-5 minut) i nagrodzone uznaniem. Ważne też, aby ktoś z osób dorosłych wspomagał morsujące dziecko podczas przebierania się w suche rzeczy. Z moich obserwacji wynika, że wspólne morsowanie z dzieckiem bez „obstawy” się nie sprawdza.
Osobiście nie morsowałam będąc w ciąży, ale znałam panie, które to robiły i czuły się świetnie w zimnej wodzie. Były oczywiście ostrożne i nigdy nie był to ich pierwszy sezon morsowania. Ja natomiast morsowałam, karmiąc piersią. Piersi zamaczałam i nigdy nic mi nie było, ale jest to kwestia tak indywidualna, że nie będę do tego nikogo namawiać.
Gdzie i z kim morsować?
Na początek polecam znalezienie lokalnej grupy morsów, do których będziemy chcieli się przyłączyć, przynajmniej na początku naszej przygody z morsowaniem. Każda taka grupa ma swoje zwyczaje i styl, w jakim to robi. Są grupy osób starszych i młodszych, crossfitowych sportowców i zwyczajnych mieszczuchów. W ostatnich latach zanurzanie w zimnej wodzie stało się na tyle popularne, że nie powinniśmy mieć z tym żadnego problemu.
Akwen również jest dowolny, chociaż najpraktyczniejsze jest morsowanie w takim jeziorze, morzu lub zatoce, w których, aby wejść po pas nie musimy przemierzać setek metrów. Zatem lepiej, żeby nie było zbyt płytko. Poza tym w sezonie siarczystej zimy, gdy lód skuwa taflę jeziora, trzeba wydrążyć ścieżkę lub przerębel, a to już nie jest taka prosta sprawa. Z tego względu dobrze jest korzystać ze wsparcia zorganizowanych grup, mających sprzęt i umiejętności w tym zakresie.
Jak długo przebywać w zimnej wodzie?
Z naturalnych przyczyn ???? osoby pulchne dłużej wytrzymują w wodzie, natomiast szczupłe mają znacznie słabszą wytrzymałość i choćby dlatego nie należy się do siebie nawzajem porównywać. Osoby szczuplejsze, aby „wychylić wahadło” swojego ciała z równowagi, nie potrzebują tak długo przebywać w wodzie, jak osoby „przy kości”.
W morsowaniu ważne jest również dopasowanie czasu morsowania do swojej obecnej kondycji zdrowotnej. Pamiętajmy, że chcemy to robić, aby wzmocnić swoje zdrowie, a nie je osłabić. Bywa tak, że mogę być w wodzie ok. 20min, a czasami 10min, zależy to od dyspozycji dnia, pogody, stopnia rozgrzania ciała i okoliczności. Zatem nie przesadzajmy i najpierw sprawdźmy swoje ciało, zanim zaczniemy eksperymentować z długością zanurzenia.
Gdy zaczynamy naszą przygodę z morsowaniem, to nie powinniśmy przekraczać 5 minut. Potem możemy ten czas wydłużać, ale lepiej nie przekraczać 20 minut, bo okres wychłodzenia naszego organizmu zakończy się dopiero, gdy się w pełni ubierzemy lub okryjemy, a finalnie, gdy znajdziemy się w ciepłym pomieszczeniu i doprowadzimy nasz organizm do stanu równowagi.
Czy robi na Tobie wrażenie, gdy widzisz kogoś zanurzonego w przeręblu? To złudzenie, ponieważ woda, do której wchodzimy nigdy nie ma mniej niż 0°C, a jeśli mamy na tafli jeziora lód, to zazwyczaj temperatura powietrza jest niższa i wchodząc do wody, nie doznamy szoku. Często wbrew naszym wyobrażeniom, zanurzenie w przeręblu będzie łatwiejsze niż w okresie tzw. lekkiej zimy.
Kiedy zacząć przygodę z morsowaniem?
Sezon morsowy zaczyna się w październiku, a kończy się z nadejściem wiosny. Znam też takich, którzy niezależnie od pory roku wchodzą do wody i nie przerywają tej praktyki nawet latem. W ten sposób nasze ciało systematycznie przyzwyczajamy do zmian, możemy je dokładniej poznać i nie forsować ponad miarę.
Jak głęboko się zanurzać?
Nie ma tu reguły, niektórzy wchodzą do pasa, niektórzy do pach. Znam też takich, co zamaczają głowę i pływają w zimnej wodzie. Uważam, że do właściwego zanurzenia doprowadzamy, gdy zamaczamy klatkę piersiową i jest to granica, do której powinniśmy dążyć.
Źródła internetowe podają, że jednorazowe wejście do zimnej wody na 5-20 minut potrafi pomóc nam spalić 300-700 kcal, dlatego wysiłek, jaki podejmuje nasz organizm równoznaczny jest z wydatkiem energetycznym towarzyszącym dobremu treningowi. Ubytek kalorii, jaki poniesiemy, nasz organizm szybko chce uzupełnić … więc morsowanie raczej nie jest metodą na odchudzanie ????.
Poza tym podczas morsowania w naszym organizmie wydzielają się endorfiny, które sprawiają, że czujemy się szczęśliwi i marzymy o powtórzeniu tego doświadczenia ????.
A zatem, jak zaplanować cały proces, aby stał się czymś, na co czekamy z niecierpliwością i aby każde morsowanie było radosnym wspomnieniem?
Jak to zrobić?… Jak ja to robię?
Moja morsująca grupa znajomych spotyka się w każdą niedzielę o godzinie 8, więc już z tej przyczyny motywacja jest kwestią kluczową ????. Ważne jest to, że ze względów bezpieczeństwa nie powinno się morsować w pojedynkę. Często podczas zanurzania spada nam ciśnienie, możemy zasłabnąć lub zemdleć … Choć niezwykle rzadko, to się może zdarzyć, więc NIE MORSUJEMY SAMOTNIE !
Droga do jeziora zabiera mi ok. 15 minut, więc często rano zjadam jedynie małą kromkę chleba z dżemem i wypijam duży kubek kawy inki z mlekiem … (ten napój naprawdę mnie rozgrzewa i dodaje energii, więc polecam wszystkim). Nad jezioro jadę już przebrana w strój kąpielowy, na nim mam podkoszulkę ???? (odkryłam moc podkoszulki, gdy zaczęłam morsować, więc jeśli nie używałaś do tej pory, to zakładaj do morsowania, bo się przyda ????) i kilka warstw innych rzeczy, ciepłych i łatwych do ubrania, bez guzików ???? i zbędnych haftek ????. Poza tym zauważyłam, że dość istotną kwestią są skarpety, wybierzmy takie, które wciągają się szybko i nie przyklejają do wilgotnej stopy. Poza tym bierzemy ze sobą: ręcznik, nieprzewiewną czapkę (czasami jest wiatr), jakiś komin lub szal, ciepłe rękawiczki. Buty powinny być łatwe w zakładaniu, na sportowej podeszwie, abyśmy mogli się w nich wygodnie i bezpiecznie rozgrzać. Przed wejściem do wody zalecam rozgrzewkę 10-15 min. w formie marszobiegu lub truchtu, w zależności od możliwości „morsa”. Podczas rozgrzewki nie chcemy się zmęczyć, chcemy rozgrzać ciało, nie forsujmy się ????.
Do samego morsowania używam skarpet neoprenowych o grubości 3 mm i takie też polecam. Są one dostępne w sklepach sportowych na działach z rzeczami do nurkowania. Koszt takich skarpet to ok. 70-100 zł, ale właściwie to jedyny wydatek, jaki musimy ponieść. Znam osoby, które nie korzystają z tego „sprzętu”, ale komfort jest nieporównywalny i uważam, że warto je mieć.
Po dojechaniu nad jezioro należy się rozgrzać. Ja potrzebuję do tego ok. 15 minut truchtu, co odpowiada dystansowi ok. 1 km. Biegnę ubrana we wszystkie rzeczy, które założę na siebie po kąpieli, więc gdy robi mi się naprawdę gorąco, gdy czuję, że zaczynam się pocić, to wiem, że już jestem rozgrzana. Teraz należy jak najszybciej się rozebrać, aby nie ostygnąć zbytnio, założyć neoprenowe skarpety i będąc wciąż rozgrzanym wejść do wody.
Gdy wchodzimy do wody włączamy stoper, aby kontrolować czas zanurzenia. Niektórzy do wody po prostu wbiegają, znam też takich, którzy skaczą „na główkę” … Natomiast moje zanurzanie jest dość spokojne, wchodzę do wody ok. 2-3 minuty, stopniowo, aż zamoczę klatkę piersiową. Zauważyłam, że wtedy „stres”, na jaki się wystawiam, jest mniejszy i mogę być w wodzie znacznie dłużej niż inni. Zimna woda powoduje, że nasza skóra zaczyna nas kłuć jakby „igiełkami”. Trwa to ok. 3 minuty, po czym ciało się przyzwyczaja i stanie w wodzie staje się przyjemne. Rąk nie moczę, dłonie albo okrywam rękawiczkami albo chowam pod pachami, bo lubią przemarzać, a to nie jest przyjemne. Poza tym sprawne dłonie przydadzą się nam podczas przebierania w suche rzeczy ???? (morsując poznałam znaczenie tak egzotycznego niegdyś dla mnie sformułowania, jak „zgrabiałe” ręce ????).
W wodzie zwykle rozmawiamy, śpiewamy, podskakujemy albo podziwiamy otaczającą nas przyrodę.
Są różne sposoby morsowania, niektórzy wchodzą do wody jednorazowo, a niektórzy powtarzają zanurzenie po kilka razy. Ci ostatni wychodzą z wody na brzeg, aby się tam ponownie rozgrzać biegając lub podskakując, po czym wracają do wody na kolejne parę minut. Ponowne zanurzenie nie powoduje wspomnianych „igiełek” i jest już znacznie łatwiejsze.
W zimnej wodzie chcemy wychłodzić nasze ciało, a nie je przeziębić … ta granica jest dość subtelna, ale raczej każdemu znana, zatem bądźmy czujni, nie przesadzajmy, nie ulegajmy sugestiom ani namowom innych morsujących i jeśli zaczyna nam się robić zimno lub słabo, to bezwzględnie wychodzimy.
Po wyjściu z wody, wyłączamy stoper i jak najszybciej się przebieramy. W tym momencie dowiadujemy się o tym, co zaniedbaliśmy podczas rozbierania i co teraz utrudnia nam sprawne przebranie się w suche rzeczy. (Zachęcam, aby jeszcze przed wyjazdem zwizualizować sobie cały etap rozbierania i ubierania, tak aby chociażby nie tracić czasu i energii na przewijanie rzeczy na właściwą stronę). A jeśli pojawią się jakieś problemy, to postarajmy się wszystkie niedociągnięcia zapamiętać i wyciągnąć wnioski na następny raz.
Ja praktykuję przebieranie w stylu damskim ???? najpierw „góra”, potem „dół”, czyli ubieram wszystko, co mam, od pasa w górę (łącznie z kurtką), potem dopiero zakładam resztę, a na samym końcu ściągam neoprenowe skarpety, wycieram stopy i wciągam jednym ruchem skarpety (moje są wełniane) i zawiązuję buty (ale takie na rzepy chyba byłyby lepsze ????)
Po przebraniu natychmiast rozpoczynam rozgrzewkę, aby pobudzić krążenie krwi. Zwykle trwa to ok. 5-10 minut. Potem wracam autem do domu.
Niektórzy przygotowują sobie również termos z ciepłym napojem, aby jak najszybciej doprowadzić swoje ciało do stanu równowagi (ja tego nie stosuję, ale wiem, jaką takie rozwiązanie ma moc ????).
Jeśli dopiero zaczynamy naszą przygodę z morsowaniem, to dobrym pomysłem jest wybrać się tam z kimś bliskim, kto będzie mógł nam pomóc ewentualnie wrócić autem, jeśli poczujemy się słabo lub będziemy mieli zawroty głowy.
Pełen komfort wraca u mnie po ok. 30-60 minutach od powrotu, często też ok. 2-3 godziny po morsowaniu czuję zmęczenie jak po ciężkim treningu.
Do rozgrzania ciała polecam również kawę inkę z mlekiem, ma trochę łatwo przyswajalnych kalorii i szybko dostarczy nam niezbędnej energii.
Osobiście uwielbiam morsować, to chyba zasługa wspomnianych endorfin. Poza tym, odkąd to robię, naprawdę niewiele choruję. Często, gdy czuję, że zaczyna mi się infekcja górnych dróg oddechowych albo zapalenie zatok, po prostu albo idę biegać albo morsować i to wystarcza, abym następnego dnia czuła się zdrowa. Wiem, że dzięki morsowaniu moje ciało nie ulega osłabieniu, ale się wzmacnia i w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób stawia opór chorobom.
Czego dowiedziałam się o sobie podczas kilku sezonów morsowania?
Po pierwsze, że nie jest to „sport” dla „zimnolubnych”; po drugie, że każdy ma swoją własną granicę wytrzymałości, której nie powinien przekraczać; po trzecie: jak ważne jest zorganizowanie, ustalenie planu i trzymanie się go. Innymi słowy morsowanie to przede wszystkim mocna głowa i konsekwencja w chwilach trudnych, szczególnie gdy zajdziemy o ten „jeden most za daleko” ????.
Mam znajomych, którzy zaczęli morsować, po prostu wchodząc do zimnej wody i nie czytając takich długich wywodów. Oczywiście odrobina szaleństwa nikomu nie zaszkodzi, o ile znajdzie się tam też szczypta zdrowego rozsądku ????.
Po tym dość długim i chyba wyczerpującym wykładzie pozostaje mi życzyć Wam powodzenia!
Emilia Koska-Czapiewska